2012-10-17, 10:29
Kiedy zabrałam moją sunię z ulicy, była bardzo strachliwa (po części pozostało jej to do dziś). Już po kilku dniach pobytu u mnie ogromnym problemem stal się lęk separacyjny. Nawet, gdy wychodziłam do innego pokoju i zamykałam drzwi, pies wył, piszczał i kulił się pod drzwiami, aż do mojego powrotu. Aby coś z tym zrobić, zaczęłyśmy ćwiczyć.
Na początku, uzbrojona w smakołyki, wychodziłam do innego pokoju na minutę. Sunia piszczała niemiłosiernie, jednak po kilku takich próbach zapamiętała, że wracam po krótkim czasie i tylko czekała pod drzwiami. Później wydłużałam czas, na jaki znikałam. Oczywiście, zawsze, gdy wracałam, a mój pies nie piszczał podczas mojej nieobecności, dostawał smakołyk w nagrodę. Później zaczęłam wychodzić z mieszkania, najpierw na pięć minut i stopniowo wydłużałam ten czas. Tutaj istotne było dla mnie nie tylko, czy sunia nie piszczy, ale także, czy niczego nie niszczy podczas mojej nieobecności. Po każdym powrocie kontrolowałam pobieżnie mieszkanie wzrokiem i po upewnieniu się, że wszystko jest dobrze, nagradzałam psa.
Poza tym przestrzegałam jeszcze zasady, aby nie żegnać się z psem przed wyjściem oraz zostawiałam jej zabawki, którymi mogła się zająć podczas mojej nieobecności.
Po dwóch tygodniach takiej pracy, mogłam spokojnie wyjść na cały dzień z domu, a sunia zajmowała się sobą, nie katowała sąsiadów donośnym wyciem i nie demolowała mi mieszkania.
Na początku, uzbrojona w smakołyki, wychodziłam do innego pokoju na minutę. Sunia piszczała niemiłosiernie, jednak po kilku takich próbach zapamiętała, że wracam po krótkim czasie i tylko czekała pod drzwiami. Później wydłużałam czas, na jaki znikałam. Oczywiście, zawsze, gdy wracałam, a mój pies nie piszczał podczas mojej nieobecności, dostawał smakołyk w nagrodę. Później zaczęłam wychodzić z mieszkania, najpierw na pięć minut i stopniowo wydłużałam ten czas. Tutaj istotne było dla mnie nie tylko, czy sunia nie piszczy, ale także, czy niczego nie niszczy podczas mojej nieobecności. Po każdym powrocie kontrolowałam pobieżnie mieszkanie wzrokiem i po upewnieniu się, że wszystko jest dobrze, nagradzałam psa.
Poza tym przestrzegałam jeszcze zasady, aby nie żegnać się z psem przed wyjściem oraz zostawiałam jej zabawki, którymi mogła się zająć podczas mojej nieobecności.
Po dwóch tygodniach takiej pracy, mogłam spokojnie wyjść na cały dzień z domu, a sunia zajmowała się sobą, nie katowała sąsiadów donośnym wyciem i nie demolowała mi mieszkania.